Wysoka, jeden z najładniejszych tatrzańskich szczytów. Już Chmielowski ze Świerzem pisali o niej w swoim przewodniku z 1926r.: "Przepięknie zbudowany, wysmukły, przepaścisty szczyt, o lekkich kształtach i oryginalnie zarysowanych linjach.". Panorama z niej ponoć również jest piękna, ale cóż, nie dane było mi tego sprawdzić. Szczyt bronił się przed naszym wejściem chmurami i silnym wiatrem, ale my się nie poddaliśmy, tylko zmieniliśmy plany ;)
Niedziela, 4 października 2015
Popradské pleso, , , Horský Hotel Popradské Pleso, Dolina Złomisk, Wysoka, Waga, , Rysy, , , Popradské pleso
Z Aro, Tomkiem i Patrykiem spotykamy się jeszcze nocą koło schronu na Łysej Polanie. Tutaj spałem, a oni przyjechali autem z Polski. Przejazd na parking na Popradské pleso, ogarnięcie plecaków i ruszamy. Poranek, jak to zwykle bywa, chłodny, ale wystarczy chwila energicznego marszu i od razu jest ciepło. Plany na dzisiaj mamy ambitne, wejście na Wysoką ciekawą drogą, ale niepokoją nas chmury i silny wiatr, które towarzyszą nam niemal cały czas. Ciągle mamy jednak nadzieję, że przynajmniej chmury odsłonią nam góry.
Dojście do hotelu Popradské pleso to asfalt. Nuda i monotonia. Szkoda nawet pisać coś więcej o tym. Pod hotelem przerwa, śniadanie, herbata i ruszamy. Najpierw czerwonym szlakiem w stronę Osterwy, by w odpowiednim miejscu odbić, wraz ze strumieniem, w ścieżkę prowadzącą do Doliny Złomisk.
Sama ścieżka ma sztuczne ułatwienia, chociaż początkowo również nie jest zbyt widokowa – kosówka zasłania okolicę, a to, czego nie zasłoniła kosówka, pochłonęły chmury.
Idziemy, idziemy, a tu niespodzianka. Chmury się rozwiały i ukazały widoki!
Niestety dalsza część otoczenia Doliny Złomisk skryta jest w chmurach, ale widać nadzieję, od prawej strony nadchodzi błękitne niebo.
Fajny widok, szkoda że częściowo skryty.
Nazwa doliny wzięła się od tego, że pokrywa ją duża ilość dużych kamieni (złomów). Na szczęście ścieżka, którą idziemy jest wyraźna i bez problemu widać jej przebieg. W przeciwnym razie, wędrówka byłaby mocno utrudniona. Niektóre kamienie są tak duże, że można znaleźć pod nimi schronienie.
Idąc dalej ścieżką w stronę Wysokiej, spostrzegamy, że chmury się rozwiały ukazując nam masyw Wysokiej wraz ze Smoczym Szczytem i Szarpanymi Turniami.
Zbliżenie na Wielką Szarpaną Turnię i Smoczy Szczyt.
Podejście na Siarkańską Przełęcz chwilę zajmuje. Nie idziemy prosto w górę, tylko wdrapujemy się idąc ścieżką wspinającą się w lewą stronę, czyli sposób, który umożliwia ominięcie skał. Chmury tymczasem odgrywają ładny spektakl przyklejając się do okolicznych szczytów.
A na naszej ścieżce coraz silniejszy wiatr porusza trawami, a przed nami ponownie chmury.
Dochodzimy do jakiegoś miejsca pod Wysoką, chmury totalne, a my zastanawiamy się, gdzie jest ten żleb wyprowadzający na Przełączkę w Wysokiej. Niby jego umiejscowienie jest oczywiste, ale w obecnej mgle nie jest tak prosto. Dłuższa chwilę siedzimy za kamieniem czekając aż trochę się rozwieje. Siedzimy, siedzimy, a chmury nie chcą się rozwiać. No co robić. Czekamy. W pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że ten żleb chyba przeszliśmy, zaczynamy wracać i spotykamy ekipę schodzącą ze szczytu. Kilka pytań o drogę, o pogodę i idziemy w stronę żlebu.
Oni na wierzchołku mieli mleko, czyli nic innego, niż my tutaj. Chwila dyskusji czy idziemy i ruszamy. Żleb jest wąski, kruchy, trzeba uważać na latające kamienie. Ale nie jest trudny, tylko po prostu kruchy. Po wyjściu że żlebu odbijamy na lewo, w stronę stromych płyt z klamrami. Na szczęście skała jest sucha, bo inaczej mogłoby być ciekawie. Za tymi płytami już niedaleko do grani, która po kilkunastu metrach wyprowadza na wierzchołek z krzyżem. Po drodze musimy uważać, bo jeden głazów na grani pokryty jest przezroczystym lodem, o którym Aro dowiaduje się w momencie stawienia na nim buta. Oczywiście skutkiem tego jest wyjechanie buta, ale na szczęście stał stabilnie i tylko nas ostrzegł o tej przeszkodzie.
Na szczycie długa przerwa. Przeglądamy książkę szczytową, pamiątkowe zdjęcia pod krzyżem i oczekiwanie na przejaśnienia.
A po wschodniej stronie grani oblodzenie i to duże. Całe szczęście, że południowo-zachodnia część jest sucha.
Znówsiedzimy i czekamy. Aż się doczekaliśmy. Szału nie ma, ale błękitne niebo się pojawiło. Niestety, dłużej już czekać nie możemy, bo wiatr mocno wychładza.
Zatem czas na zejście. Płytowy odcinek jest czujny. Najwięcej problemy przysparza miejsce ubezpieczone klamrami. Myślę, że przy mokrej skale najlepiej ten odcinek pokonać zjazdem. Teraz wystarczyła dłuższa gimnastyka przy żelastwie.
Po wyjściu ze żlebu na wygodną półkę czekamy na Tomka, który dłużej pokonuje ten odcinek. W tym czasie wyszło słońce. Jak na złość, jakby nie mogło kilkanaście minut wcześniej.
Teraz nastaje burzliwa dyskusja, którędy wracamy. Jedna opcja to powrót po swoich śladach. Druga, to przejście pod Kogutkiem. I ta druga opcja wygrywa. Przechodzimy więc na drugą stronę żlebu i trawersując zbocze Wysokiej i Ciężkiego Szczytu wyraźną ścieżką, idziemy na wyraźne wcięcie w grani.
Po drodze pojawia się widok na Popradzką Grań.
A tak wygląda słynna Przełęcz pod Kogutkiem.
Chwila przerwy i zaczynamy zejście w stronę Wagi. Początkowo oblodzonym odcinkiem, później po łańcuchach w dół.
Była też opcja zjazdu, w celu ominięcia oblodzenia, i wylądowania przy łańcuchach z zastanej pętli, ale nie było aż tak źle.
Na Wadze zostawiamy plecaki i we trójkę, bez Tomka, wchodzimy na Rysy. Pogoda się zrobiła…
Wyraźna ścieżka trawersująca do Przełęczy pod Kogutkiem.
Ganek
Grań w stronę Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego.
Bielskie i Szeroka Jaworzyńska, lubię ten widok.
Niżnie Rysy.
Po zejściu na Wagę, ze słonecznej pogody nie zostało już nic. Jest za to zachmurzona grań.
Zejście do auta dłuży się strasznie. Szlak monotonny, nudny, długi. Jak to słowackie doliny. Na końcu do tego dochodzi jeszcze długi asfalt.
I w ten oto sposób minęła nasza wycieczka na Wysoką. Miało być trochę inaczej, ale pogoda nie dała możliwości. Cóż zrobić, trzeba tu wrócić :P Szczególnie, że nie byłem jeszcze na drugim, wyższym wierzchołku Wysokiej. Początkowo też był w planie, ale wchodzić na niego w chmurach, tylko po to, żeby wejść, nam się nie uśmiechało. Poczeka ;)
Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/EFbuQyxSXE8ezear5
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Piękne nazwy mają te szczyty. Fantastyczne widoki pokazujesz i zachęcasz do wędrówki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tatrzańskie szczyty mają bardzie pięknie, a niekiedy ciekawe i intrygujące nazwy. Zwłaszcza, gdy pozna się miejsce mniej znane.
UsuńMam nadzieję, że kogoś zainteresuje ta okolica :)
Aj, szkoda że Wysoka taka nieśmiała dla Ciebie tego dnia była. Uwielbiam to miejsce z drabinką, zawsze mi się kojarzy z tajemnym przejściem do innego tatrzańskiego wymiaru ;)
OdpowiedzUsuńAle jeszcze na nią wrócę ;) Żeby zobaczyć jak z niej wygląda świat :P
UsuńDrabinka mnie osobiście zaskoczyła, bo to była moja pierwsza wizyta w tej dolinie - ale nie ostatnia ;)
Oj widzę, że miałeś tak cudowne widoki z Wysokiej jak ja z Rysów :) Ale mimo wszystko fajne zdjęcia, przyjemnie się z Wami wędrowało granią ;) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńTak, widoki oszałamiały :P Ale co zrobić, czasami tak bywa ;)
UsuńTo jedno z tych miejsc w Tatrach Wysokich, które nas niezwykle kusi i prowokuje. Mamy nadzieję, że jeśli tylko pogoda i czas wolny pozwoli to w tym sezonie postawimy nogę na szczycie. Tobie póki co zazdrościmy ;)
OdpowiedzUsuńTo życzę powodzenia, bo widoki ze szczytu murza być bardzo fajne :)
Usuń