Prognoza zapowiadała niespotykany w tym roku, dłuższy okres dobrej pogody w Tatrach, toteż trzeba było ten fakt jak najlepiej wykorzystać. Plany były ambitne, ostatecznie wyszło ciut mniej, ale i tak wyjazd był bardzo udany.
Poniedziałek, 15 września 2014
Starý Smokovec, , Hrebienok, , Zamkovského chata, , Sedielko
Tym razem transport w Tatry mam inny niż zwykle. Podróż pociągiem rozpoczynam dzień wcześniej, w niedzielę, o godzinie 22:26. W tym nie ma nic niezwykłego, ale za to miejsce, z którego wyjeżdżam jest inne niż zwykle – mianowicie jest to Praga, czeska stolica. A co tam robiłem i dlaczego właśnie stamtąd jechałem w Tatry opiszę przy innej okazji.
Teraz napiszę jedynie, że podróż planowo miała mieć 585km i trwać do godz. 6:20, o której to porze miałem wysiąść na słowackiej stacji Štrba. Oczywiście nie mogło zabraknąć atrakcji w postaci dwóch przedziałów Cyganów robiących imprezę na cały wagon oraz ponad dwugodzinnego opóźnienia, które zepsuło nasze plany na pierwszy dzień. Piszę „nasze”, bo z Kasią spotykam się na stacji Štrbské Pleso.
Ostatecznie jedziemy do Starego Smokowca, skąd udajemy się wzdłuż trasy kolejki na Hrebienok. Po drodze widoki mamy marne, gdyż wszystkie okoliczne szczyty toną w chmurach. Po dotarciu do kompleksu turystycznego robimy krótką przerwę i idziemy dalej Magistralą Tatrzańską w stronę Chaty Zamkovského. Po drodze ukazują nam się Pośrednia Grań.
Wartym odnotowania faktem jest również znalezienie przeze mnie na szlaku chusty Buff Oryginal sygnowanej TPN’owskimi kozicami. Ciekawe czy to jakiś wolontariusz zostawił? Ktoś wie, czy wolontariusze dostają takie chusty?
Następnie mijamy Obrovský vodopád. Jest to mierzący ok. 20m wodospad opadający z dolnego progu Doliny Małej Zimnej Wody.
Później nastaje dłuższy, mniej ciekawy fragment szlaku, wiodący lasem. Ciekawiej robi się dopiero powyżej Chaty Zamkovskiego, kiedy wychodzi się ponad górną granicę lasu, a naszym oczom ukazują się widoki. Co prawda dosyć ograniczone przez okoliczne ściany, ale i tak ciekawe.
Pośrednia Grań, Żółta Ściana i Złota Siklawa
Po drodze mijamy chłopaka z wyróżniającym się wyposażeniem przytroczonym do plecaka. A jest to czekan! Po krótkiej rozmowie już wiem, po co mu on. A powodem jego posiadania było zeszłoroczne, wrześniowe doświadczenie zdobywania Lodowego, gdy nie udało mu się wejść na szczyt z powodu śniegu i braku czekana. Cóż, ja raczej bym bazował na aktualnych warunkach w Tatrach niż na tym, co było rok temu o tej porze. Ale można i nosić, czemu nie ;-)
Po przejściu Doliny Małej Zimnej Wody dochodzimy do Doliny Pięciu Stawów Spiskich i znajdującego się na jej początku Schroniska Téryego.
Tu chowamy się przed wiatrem za murami schroniska i gotujemy obiad. Spędzamy nad tym sporo czasu, bo warunki średnie.
Jednak po pewnym czasie chmury się przewiewają i ukazuje się nasz cel.
Zresztą widoki sprzed schroniska w stronę Baranich Rogów, Durnego Szczytu i Łomnicy również są niczego sobie.
My jednak udajemy się na Lodową Przełęcz, na którą podejście wygląda całkiem konkretnie.
Zygzaki są tak zrobione, że nie jest to jakoś strasznie męczące. Niestety coś za coś - podejście trochę się dłuży, gdyż wolniej zdobywa się wysokość.
Ten widok na Pośrednią Grań bardzo mnie urzekł.
Na Lodową Przełęcz wchodzimy po 16, trochę siedzimy, oglądamy widoki i stwierdzamy, że ze względu na panujące warunki, jednak zostaniemy i tu będziemy spać.
Szybko znajdujemy odpowiednie miejsce na namiot, rozkładamy rzeczy i czekamy na zachód słońca. W międzyczasie nachodzą niższe chmury, które kryją pobliskie szczyty przed naszym wzrokiem.
Na szczęście później trochę się przeciera i możemy oglądać szczyty skąpane w charakterystycznym „pomarańczu”.
Wtorek, 16 września 2014
Budzik dzwoni przed wschodem, niestety widać jedynie chmury, więc kładziemy się s powrotem. Dopiero po 7. przejaśnia się na tyle, że warto zacząć pakować rzeczy i ruszać w górę.
Początkowe podejście na Lodową Kopę (Malý Ľadový štít) prowadzi w większości żlebem, którym sprawnie wychodzi się na południowo-wschodni wierzchołek Lodowej Kopy.
Widać z niego Kołowy Szczyt i Tatry Bielskie.
Lodowy Szczyt z widoczną naszą dzisiejsza granią do przebycia.
Widok na zachód.
Północno-zachodni, wierzchołek Lodowej Kopy.
Na główny wierzchołek Kopy przechodzimy szybko, po czym schodzimy w dół ku Lodowej Szczerbinie. Na tym etapie dobrze widać naszą przyszłą drogę.
Na wyżej wspomnianej przełączce wiążemy się liną, bo Lodowe Czuby wyglądają na potencjalnie problematyczne. A jak wiadomo, lepiej związać się za wcześnie, niż później stwierdzić, że lina by się przydała ;-)
Kasia chyba na jednej z Lodowych Czub.
Staramy się iść jak najbardziej granią, bo nie powinno być trudno. Zależnie od źródła, trasa wyceniana jest na I lub II. II znalazłem w opisie drogi na necie oraz w październikowym numerze NPM’u z tego roku. Cóż, jak jest w rzeczywistości, nie powiem, bo nie orientuję się jeszcze w wycenach tatrzańskich.
Za to pokażę jedno z trudniejszych miejsc:
Oraz „przeciętny” widok na grań.
Przed najtrudniejszym miejscem drogi Kasia idzie jako pierwsza. W pewnym momencie dochodzi do pionowej ścianki. Zaczyna obchodzić ją lekko po lewej, by dojść do lepiej wyglądającego fragmentu. Po pewnym czasie słyszę: „Dziura! Dziura!”. Faktycznie, jest tam dosyć przepaściście, jednak bez przesady ;-) No, ale ostatecznie Kasia zakłada stanowisko wykorzystując m.in. stare pręty, przy których kiedyś chyba były łańcuchy, wymijam ją i wychodzę na górę.
Następnie bez przygód wychodzimy na najwyższy szczyt w grani głównej Tatr Wysokich. Robimy pamiątkowe zdjęcia, wpisujemy się do książki szczytowej, wymieniamy szczytowego batona na nowy. Spędzamy na szczycie trochę czasu i w końcu zaczynamy schodzić.
Jak widać widoki są ograniczone przez chmury, ale coś tam widać. Trzeba jednak przyznać, że wcześniej mieliśmy szersze widoki.
Zejście odbywa się oczywiście najprostszą i najbardziej znaną drogą, czyli przez Lodowego Konia i Ramię Lodowego. Jest to trasa wyceniana na 0+ i rzeczywiście jest łatwo. Jedynie Koń może przysporzyć problemów osobom nieobytym z ekspozycją, lecz prócz tego jest łatwy technicznie.
W wielu miejscach można znaleźć mrożące krew w żyłach opisy trudności na Koniu, jednak nie warto na nie zwracać wielkiej uwagi, gdyż nie jest tak trudno ;-)
I jeszcze ostatnia fota przed ściągnięciem sprzętu:
Dalej to zwykły, łatwy spacer. Trzeba tylko uważać na kamienie, które lubią sobie polatać, co jest niebezpieczne wtedy, gdy ktoś pod nami idzie ;-)
Widoki za to robią się ciekawe:
I tak przez niemal całe zejście z grani.
My jednak nie schodzimy w stronę szlaku, tylko odbijamy bardziej „poziomo” na „z góry upatrzoną pozycję”, by tam zjeść obiad. Po drodze mijamy duże pole starego śniegu:
Pośrednia Grań ciągle przyciąga wzrok.
Gdy tylko kończymy jeść, zaczyna kropić deszcz, więc trzeba szybko rozłożyć namiot. Co prawda niedługo potem przestaje padać, jednak wszystko jest mokre, a okoliczne szczyty zasłonięte chmurami.
Cóż, z łuny zachodzącego słońca lipa, ale chociaż można się wyspać :-P Warto zwrócić uwagę, że od momentu gdy opuściliśmy schronisko, do czasu gdy zeszliśmy ponownie do doliny, nie spotkaliśmy nikogo na swojej drodze.
Pierwszy cel tatrzański na tym wyjeździe został osiągnięty. Zdobyłem kolejny szczyt do WKT. Ale to tylko część przygód z wycieczki tatrzańskiej. Ciąg dalszy z pewnością nastąpi ;-)
Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/VysokeTatryLadovyStit2627M1516092014?noredirect=1
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Gratuluję kolejnego szczytu do WKT! Kompletujesz te Korony jak szalony;-)
OdpowiedzUsuńLodowy Szczyt jest fantastyczny zarówno z bliska jak i z daleka.
Czekam na zapowiadany ciąg dalszy przygód! ;-)
Ale najładniej wygląda od polskiej strony. Jego masyw jest taki wielki.
UsuńZ tym kompletowaniem koron, to nie tak szybko, powoli idzie i jeszcze dużo zostało ;-)
Ale to jeszcze nie koniec "koronnych" szczytów na ten rok ;-P
Zdjęcia fantastyczne. Świetnie dokumentują waszą wyprawę. Jestem pod wrażeniem widoków i ekspozycji. Gratuluje udanego wejścia.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWidoków z samego szczytu mi trochę brakuje, ale kiedyś na pewno tam jeszcze wrócę :)
Graty za wejście i kolejną cegiełkę do WKT. No to czekamy na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Mogę powiedzieć, że w ciągu dalszym temat WKT nadal będzie poruszany ;-)
UsuńWspaniała wyprawa :) szacun! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWraz z Twoim wejściem na Lodowy zrównaliśmy się liczbą szczytów z WKT, relacja sugeruje jednak kolejne zdobycze ;) Co ciekawe w tej chwili tylko 2 szczyty mamy wspólne Rysy i Sławka.
OdpowiedzUsuńTo życzę dalszego kompletowania Korony :)
UsuńTak, na tej wycieczce weszliśmy na jeszcze jeden szczyt z WKT, a prócz tego, jeszcze w sierpniu, byłem na Krywaniu. Więc na chwilę obecną, odwiedziłem 6 z 14 szczytów. Powoli, ale systematycznie :-)
W moim przypadku ciśnienia nie ma :) W międzyczasie pojawiło się tyle atrakcyjnych celów, że sama w sobie WKT zeszła na dalszy plan, raczej przy okazji różnych innych rzeczy. W każdym razie powodzenia w realizacji ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też się trochę innych rzeczy pojawiło w międzyczasie, ale i tak jakoś staram się tą koronę zrobić. Bo jednak te szczyty i tak są ciekawe same w sobie - przynajmniej większość - oczywiście zależy od wariantu :-)
UsuńW końcu Tatry! :) Mi też trochę spadło ciśnienie z WKT. Chociaż po tej relacji to nabrałam apetytu na Lodowy :P Ze zdjęć najbardziej podobają mi się te szaro-pomarańczowe granie. Super efekt. Na żywo pewnie były jeszcze piękniejsze. Gratulacje dla Was za wejście. :)
OdpowiedzUsuńHehe, w końcu :-) A jeszcze trochę ich będzie w tym roku :)
UsuńGranie rzeczywiście ładne, ale zachód był niestety średni.
A co do apetytu na Lodowy - popatrz jak wygląda on z polskiej strony i od razu chce się na niego wejść :-P Ja bym chciał kiedyś na niego wejść zimą, więc jak coś, masz już towarzystwo na wyjazd ;-)
Apropo zimowego Lodowego, właśnie zimowa WKT to coś co chodzi mi po głowie, dodatkowo, interesującymi drogami ;)
UsuńBardzo ambitny i interesujący cel. Życzę powodzenia w realizacji :-)
UsuńJa sam chcę w tym roku wejść na dwa szczyty z WKT zimą. Zobaczę co z tego wyjdzie. O wszystkich na razie nie myślę, bo są poza moim obecnym zasięgiem, ale kto wie jak będzie w przyszłości ;-) Pewnie to się zmieni ;-)
Tak więc weszliście na te "wyższy" poziom, serdeczne gratulacje! :-)
OdpowiedzUsuńMi też się marzy spacerowanie takimi graniami nie za trudnymi, ale i nie zbyt łatwymi. Może kiedyś:-)
Właśnie sobie uświadomiłem, że też już odwiedziłem jakieś szczyty z WKT, choć jej nie zbieram - jestem na WKT obrażony, bo nie ma w niej Mięguszowieckiego Szczytu, zabrakło mu chyba z 30 centymetrów:)
Z racji miejsca rozbijania namiotu, czekam na relację z... kolejnego szczytu Korony?
pozdrowienia!
Dzięki :)
UsuńTo bierz Hemli i idźcie, bo na pewno nie są poza Waszym zasięgiem. Takie trasy wcale nie są jakoś trudne, zresztą macie już kilka ładnych graniówek na swoim koncie. Więc nie ma co się bać, tylko iść w dobrych warunkach.
Tak, odwiedziłeś, zazdroszczę nawet jednego z nich, zdobytego w tym roku przez Was ;-)
Hehe, ale popatrz na to inaczej, dzięki temu, że w WKT nie ma MSW, to jest on mniej popularny. I faktycznie, zabrakło mu jakichś 40cm z tego co pamiętam, bo kryterium wybitności spełnia.
Tak, następny dzień również był Koronny :)
Skoro następny Koronny, to powiem tak: Pysznie!:)
UsuńHehe, tym razem nie było Pysznie, ale i tak było fajnie ;-)
UsuńA ja nadal czekam na kontynuację:-)
UsuńWiem, pamiętam :-)
UsuńMiał nawet jakiś wpis pojawić się w poniedziałek, ale zepsuł mi się komputer i chwilowo jestem bez fot z ostatnich wyjazdów. Co prawda foty z Tatr mam na dysku zewnętrznym, ale późniejszy wyjazd chwilowo znikł.
W każdym razie jak tylko będę miał dostęp do komputera, to napiszę relację i ogarnę zdjęcia :)
No to emocje rosną, bo nadal pozostaje niewiadoma!:-)
OdpowiedzUsuńWojtek!
UsuńMyślę, że Setka (IV), Środkowe Żebro (V-) i Filar Staszla (V) spokojnie byłyby w Waszym zasięgu!
Nie ma się czego bać :)
pozdrawiam
Wojtuś: Mam nadzieję, że już niedługo :-)
UsuńBemol Naschkatze: Jak wiadomo najtrudniejszy jest ten pierwszy krok.
Sam też będę chciał spróbować czegoś poważniejszego w przyszłości, bo na razie z naszym sprzętem nie ma szans na drogi "ścianowe" ;-)
Ach, mi się zawsze marzył i marzy Lodowy :D Wg mnie najpiękniejszy tatrzański szczyt, bo raz że bardzo dostojny i potężny, a dwa, że naprawdę niewiele jest tatrzańskich szczytów z których by go nie było widać :P Super eskapada, czekam na dalszy ciąg wydarzeń :))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńA szczyt ładny, no to pozostaje przestać marzyć, tylko iść ;-)
Gratuluję! :) Super foty!
OdpowiedzUsuńTo na przyszły sezon może Żebra na Granatach? :-)
pozdrawiam
http://katzebemol.blogspot.com/
Hehe, nie wiem czy same kości i taśmy na to starczą ;-)
UsuńAle prócz tego plan na przyszły rok i tak jest napięty, zobaczę co da się z niego zrealizować, a co do niego jeszcze dołożyć :-P
Przejdzcie się na Grań Kościelców na początek, spokojnie starczą taśmy i ekspresy + jakaś kość, do tego pojedyncza lina też styknie ;)
UsuńTa droga jest w planach :-) Zresztą prócz niej, mam jeszcze kilka fajnych graniowych dróg w niższych wycenach, ale ciekawych. Mam nadzieję, że w przyszłym roku pogoda będzie lepsza i uda się to zrealizować :-) Ale to dopiero w przyszłym roku, bo wq tym, to chyba dopiero zimą coś podziałam.
UsuńEch, zazdrość, gdyby lato było ładniejsze... Ale pójdę kiedyś! :P
OdpowiedzUsuńGdyby lato było ładniejsze, częściej byłbym w Tatrach :-P
UsuńDoskonale Cię rozumiem :)
Gratki :) Lodowy jeszcze za trudny dla mnie, chyba że mnie Gosia wyciągnie ;)
OdpowiedzUsuńPS. Masz ode mnie nominację do Liebster Blog Award :) Szczegóły tutaj: http://www.wiecznatulaczka.pl/pytaja-odpowiadam-liebster-blog-award/
Kiedyś będzie w zasięgu, bo nie jest trudny :-) To namawiaj Gosię na wycieczkę, bo warto :)
UsuńDzięki za nominację, postaram się ogarnąc i odpowiedzieć jak najszybciej, ale u mnie to różnie z tym bywa ;-)
Też gratulacje ode mnie!
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia, wspaniała wyprawa... może i widoków trochę zabrakło ale jak to się mówi jest po co tam wracać. :-)
Pzdr.
Dziękuję :-)
UsuńA wrócę tam na pewno, i to zarówno latem (inną drogą), jak i zimą :-)
Powodzenia, Szczęscia i Wytwałości życzę w zdobywaniu WKT.
OdpowiedzUsuńSwoją koronę zamknąłem w 2012r. ale za główny cel miałem zdobycie jak największej ilości dwutysięczników tatrzańskich tak przynajmnije 100.
Widoki na grani Lodowego przy dobrej pogodzie bezcennne. Może wrócę po raz trzeci ale to w przyszłym roku :-)
Dzięki :) Powoli będę zdobywał. Myślę, że w tym roku jeszcze się nie uda, ale może w przyszłym? Kto wie ;)
UsuńLista 100 szczytów powyżej 2000 m jest niezłym osiągnięciem. Mi się nigdy nie chciało robić takich zestawień i zadowalam się tymi najbardziej znanymi listami. Ale wiadomo, każdy robi w górach to, co uważa za najciekawsze dla niego :)
Ja na ten szczyt również chcę wrócić, ale raczej zimą :)
Póki co dla nas za wysokie progi, ale staramy się nabierać wprawy i obycia. W przyszłym roku intensywne szkolenia z liną i mamy nadzieję na wejście równie ekscytujące :)
OdpowiedzUsuńTa trasa nie jest wcale taka trudna, na jaką wygląda. Trochę obycia z liną i spokojnie dacie sobie na niej radę :) Powodzenia w przyszłym roku :)
Usuń