W ostatni weekend ponownie uderzyłem w Góry Kamienne, by spróbować swoich sił o wschodzie na Ruprechtickim Špičáku. Plan pierwotnie był inny, ale menel nawalił, to przyatakowałem swój dawny cel na liście "do zobaczenia".
Piątek, 29 sierpnia 2014
Schronisko PTTK "Andrzejówka",

Początkowo byłem umówiony na piątkowy wyjazd z menelem, ale o godz. 10 odbieram telefon, że jednak nie będzie jechał. No nic, na szybko musiałem wymyślić cos innego. A, że pomysłów na wyjazdy u mnie zawsze dostatek, to długo to nie trwało. Jedynie musiałem obczaić rozkład jazdy pociągów.
Po znalezieniu odpowiedniego połączenia, na szybko pakuję plecak i wychodzę na pociąg do Wałbrzycha o 13:55.
Celem wyjazdu został Ruprechticki Špičák i wschód słońca na nim. Miałem do niego już dwa podejścia, niestety nieudane przez chmury. Za to były inne atrakcje: zimowy biwak oraz ładny zachód słońca.
Ale wracając do obecnego wyjazdu, to z pociągu wysiadam o 15:25, przechodzę na przystanek komunikacji miejskiej, by autobusem linii 12 dojechać do Andrzejówki. Z przystanku w okolicach dworca PKP Wałbrzych Główny jedzie on 20 minut, a bilet normalny kosztuje 2,40zł – do kupienia w kiosku.
Wysiadam koło Andrzejówki, skąd czarnym szlakiem udaję się do wiaty pod Ruprechtickim Špičákiem. Ten odcinek jest krótki i niezbyt męczący. Niestety w większości prowadzi lasem, więc widoków też nie ma. Ale wiata stoi i ma się dobrze, a przed nią jest idealne miejsce na ognisko.
Z czego oczywiście korzystam, piekąc kiełbę i tosty oraz zapijając wszystko tradycyjnym już Jędrzejem.
W międzyczasie przyjeżdża duża grupa czeskich cyklistów, chwilę z nimi rozmawiam, po czym jadą dalej, a ja udaję się na pobliski szczyt. Na górze robię kilka zdjęć zachodzącemu słońcu i w pierwszych kroplach deszczu rozkładam namiot.
Kilka sms’ów i zasypiam.
Sobota, 30 sierpnia 2014
Ruprechtický Špičák,




Budzę się około 2.30, a dokładniej budzi mnie walący o tropik deszcz. Myślę: niech pada, wg ICMu do rana ma przestać i ma być mega warun. Po pewnym czasie zasypiem.
Budzi mnie budzik po 5:30 i słyszę głosy – jednak nie będę jedynym na wieży. Ubieram polar i kurtkę, biorę aparat i wchodzę na górę. Tam zapoznaję się z Piotrem i Adamem z Wałbrzycha, którzy przyszli tu w celach fotograficznych. Tak jak ja, też lubią zdjęcia o wschodzie ;-)
Jak widać warunki tego dnia nie były idealne, bo szczególnie na wschodniej stronie nieba, było sporo wysokich chmur.
Ale niskie chmury rekompensowały tą niedogodność ;-)
Góry Sowie tego dnia były kiepskim punktem widokowym.
Panorama w stronę słabo widocznych Karkonoszy oraz pobliskiej Waligóry, najwyższego szczytu pasma.
Wzgórza we mgle.
Drzewa we mgle również wyglądają niczego sobie.
Jeleniec
Grzbiet graniczny i Góry Sowie w tle.
Nie mogło oczywiście zabraknąć zdjęcia szczytowego.
fot. Piotr Rasztar
Zdjęcie niby kiepskie, ale mi bardzo podoba się ta gra światło-cienia.
Widok w stronę Karkonoszy.
Mgły i Śnieżka.
Drzewa.
Jeleniec, Gomólnik Mały, w tle Włodarz za Obniżeniem Noworudzkim.
Ostoja i Góry Sowie o wschodzie słońca.
Góry Sowie.
Słońce coraz wyżej, to i trzeba się zwijać z wieży. Światło coraz gorsze, więc i zdjęcia gorzej wychodzą. Pod wieżą fota namiotu ponad morzem chmur i mogę schodzić w stronę Waligóry.
Po drodze mgła nadal tworzy ciekawe twory wraz z drzewami. Ciekawie wyglądają te skrzywione choinki ;-)
A sam Ruprechtický Špičák wygląda tak:
Na Waligórę od tej strony wchodzi się bez problemów, które pojawiają się przy zejściu. Zawsze łatwiej po stromym się wchodzi, niż schodzi, a tu ziemia jest jeszcze strasznie wyślizgana. Waligóra prezentowała się jak zwykle dostojnie:
W tym miejscu też podejmuję decyzję o zmianie planów na resztę dnia. Początkowo chciałem jeszcze trochę pochodzić po okolicy, ale już jestem zadowolony z dzisiejszego dnia, więc postanawiam pozbierać grzyby, zamiast łazić po szlakach.
Wchodzę jeszcze na Rogowiec, by z najwyższego zamku w Polsce rzucić okiem na okolicę.
Tu chciałem też ugotować obiad, ale odkryłem, że zapomniałem gazu. A na samej kuchence nie da się podgrzać wody ;-P Pozostało mi zadowolić się połową czekolady.
Później to już tylko zejście lasami do Jedliny, skąd miałem pociąg powrotny do Wrocławia przez Kłodzko.
A sama stacja jest bardzo klimatyczna, można się zbliżyć do natury ;-)
Jak łatwo się domyślić, jestem bardzo zadowolony z wyjazdu, szczególnie z udanego wschodu słońca. Widać, że do trzech razy sztuka :-)
Na koniec pochwale się, co tam udało się w tym lesie znaleźć, chociaż trzeba powiedzieć, że trzeba było się za grzybami nachodzić, nie było ich za dużo.
Kani było więcej, ale 4 takie duże się zjadły, zanim wpadłem na pomysł, by zrobić zdjęcie ;-)
Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/GoryKamienne2930082014?noredirect=1
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Te grzyby to wyglądają jak obiekty kosmiczne :P Świetne to zdjęcie na tym "wyciągniku". Ja w okolice Waligóry to bym chętnie powróciła, ale na nartach biegowych. Mam nadzieję, że zima dopisze heh ;)
OdpowiedzUsuńTak, fota na statywie z użyciem obiektywu typu "fish eye" wygląda ciekawie, oryginalnie można powiedzieć.
UsuńJa w te rejony też bym wrócił zimą, ale na rakietach ;-) Oby zima dopisała w tym roku.
Ale mi narobiłeś smaka na kotlet z kani, osz Ty! :) Zdjęcia strasznie mi się podobają i taka chmurno-mgielna aura o poranku :) Pięknie. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię kanie smażone, szkoda tylko, że tak rzadko ją znajduje w lesie.
UsuńMiło mi, że zdjęcia się podobają :)
Wschodzik się udał ;) Super zdjęcia i smakowicie wyglądające kanie :P Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej poranek udany :)
UsuńMiło było poznać. Uwielbiam ludzi z pasją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mi również było bardzo miło poznac i porozmawiać o poranku ;-)
UsuńA jam był w niedzielę rano. Nie było już tak pięknie... A co do zdjęć - cudne i jednocześnie nie da się ukryć, że jesień idzie. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńJa też zastanawiałem się czy nie zosdtać gdzieś w okolicy na niedzielę, ale ICM nie dawał nadziei na powtórkę z soboty, więc wybrałem grzybobranie. I nie żałuję :)
UsuńAle kolejny raz, gdy bylismy w tym samym miejscu w małym odstępie czasu. Może kiedyś uda się spotkać ;-)
Jesień idzie, były już nawet pojedyńcze drzewa z kolorowymi, jesiennymi liściami. Nie było ich jeszcze dużo, ale początek już jest.
Do trzech razy sztuka :)
UsuńWidzę, że ostatnimi czasy jak się nie wspinasz, to idziesz na Ruprechtický Špičák :D
OdpowiedzUsuńŚwietne są te chmury oświetlone pierwszymi promieniami słońca. Oby jak najwięcej takich warunków i zdjęć :)
Hehe, mówisz, że więcej takich warunków ze Szpiczaka mi życzysz? :-P Ja po prostu opanowuję jedną tematykę (górę) do perfekcji :-P A sama góra ma w sobie "to coś"*, co przyciąga.
Usuń* Nosi nazwę: wieża widokowa :-D
Kilka fotek bardzo klimatycznych. Słońce i chmury wykonały piękny spektakl, a dla Ciebie brawa za umiejętne ich nam pokazanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dzięki, staram się jak umiem :)
UsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie o poranku, gdy światło jest takie delikatne :)
Pięknie! Tym razem rzeczywiście warunki były dużo lepsze. :-)
OdpowiedzUsuńA Spicak dla mnie to na razie też na liście "do zobaczenia".
Może już niedługo :-)
Pzdr.
Dzięki :)
UsuńŻyczę, by jak najkrócej był na tej liście "do zobaczenia" ;-)
Kapitalne foty! powtarzam się, ale mgły są super efektowne na zdjęciach za każdym razem tworzą oryginalną kompozycję; a mgły o wschodzie słońca to już w ogóle cud miód i orzeszki.
OdpowiedzUsuńDzięki :) I masz rację, że mgły o wschodzie gwarantują dużo ciekawsze widoki niż normalnie.
UsuńMnie się ten wschód bardzo podoba :) A mgły i niskie wyglądają niezwykle malowniczo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :-) Bo warunki rzeczywiście dopisały :)
Usuń